Wrzesień kojarzy się z nowym rokiem szkolnym, a ten początek roku jest wyjątkowy, naznaczony pandemią i różnymi obostrzeniami z tym związanymi. Wojtek rozpoczął czwartą klasę, jak ten czas zleciał :) Przed nami I Komunia św., przełożona z maja. Pomimo różnorodnych obowiązków znajdujemy też czas na przyjemności. Stali bywalcy pewnie wiedzą, że lubimy jeździć na rowerach. Po ostatnich obfitych opadach deszczu i ciepłej, słonecznej pogodzie w ostatnich dniach ciągnęło nas do lasu. Zatrzymaliśmy się przy małych sosenkach i w ciągu dosłownie 10 minut miałam torebkę maślaków. Pojechaliśmy dalej w stronę lasu i jadąc zauważyłam stojącą dostojnie na wysokiej, smukłej nodze dorodną kanię. Tu też zrobiliśmy przystanek. Kania miała duuuużo koleżanek, równie urodziwych, w sumie 22 kanie pojechały z nami do domu, a zbierałam je może pięć minut, wszystkie były na jednej polance.
W sobotę wyciągnęłam męża i Wojtka do lasu, nasze zbiory całkiem udane, a chętnych na grzybki było naprawdę dużo.
Innym razem jadąc na rowerach zauważyliśmy biegnącego jeża, tak jakby chciał się z nami ścigać :) Na ulicy panuje dość duży ruch więc obawialiśmy się czy nie wpadnie pod samochód. Dlatego mąż przełożył przez ogrodzenie zwiniętą, kolczastą kuleczkę. Nie było to łatwe, bo kolce miał bardzo ostre, pomogły mu w tym spacerujące panie, które pożyczyły torbę z materiału i kamizelkę aby zabezpieczyć ręce. Gdy tylko poczuł trawę znów podreptał w sobie znanym kierunku.
W ogródku przed domem królują teraz cynie i astry. Mają śliczne kolory, niektóre są pełne płatków, inne pojedyncze, już wiem, że w przyszłym roku będzie ich więcej.
Pięknie przebarwia się hortensja. Bardzo ciekawie wygląda w suchych bukietach.
Dziękuję za Wasze wizyty i komentarze. Teraz będzie mniej czasu na robótki, bo będę zajmować się przygotowaniami do komunii.